O systemie Sucheckiego
Artykuł poniżej cytowany ukazał się w 1866 roku w piśmie „Biblioteka Warszawska”. Autor omawia w nim pierwszą wersję systemu Mirosława Sucheckiego i nie wyraża się o niej w superlatywach.
Mikulski o Sucheckim
Stenografia polska ułożona według organizmu języka polskiego przez Mirosława Sucheckiego, człon. niem. towarz. stenograficznego w Pradze. Z tablicami autografowanemi. Praga. 1866.
Wobec coraz bardziej uznawanej w całej Europie potrzeby propagowania skoropisma (stenografii), nie bez interesu będzie zajęcie się tu od czasu do czasu przejrzeniem ruchu na tem polu, oraz literatury dotyczącej tego przedmiotu. Niejednokrotnie już pisma nasze pomieszczały artykuły o stenografii i przekonywały o potrzebie zajęcia się nią u nas; dotąd jednak były to tylko głosy wołających na puszczy, oprócz bowiem kilku indywiduów samouków, nikt na seryo dotąd stenografią u nas się nie zajął.
Ogniskiem w którem skupiła się cała działalność na polu stenografii polskiej jest Lwów. Wziętość systematu Gabelsbergera w Niemczech sprawiła, iż ku temu mistrzowi zwrócili się najprzód professorowie lwowscy pp. Poliński i Olewiński i każdy z nich na swoją rękę wykonał przekład metody Gabelsbergera; zapewne do czynności tej nie mało zachęcił ich istniejący już wtedy wyborny przekład stenografii wspomnionej metody dla języka czeskiego „Tesnopis,„ z którego też obaj owi autorowie wiele korzystali. Wydaniem swych książek każdy z wymienionych założycieli stenografii w Galicyi położył podwalinę do dalszej działalności na tem polu: stanęli oni na czele dwóch stowarzyszeń, mających na celu rozkrzewianie znajomości stenografii, otworzyli publiczne wykłady, oraz założyli dwa organy stenograficzne. Tak gorliwe zajęcie się dziełem, rokowało jak najpomyślniejsze rezultaty, nieszczęście jednak mieć chciało, iż do tych zacnych pierwotnych zamiarów przymieszać się zaraz musiało między pp. prezesami źle zrozumiane współzawodnictwo i antagonizm, które nie do rozkrzewienia sztuki i obudzenia zamiłowania ku niej, lecz do zatamowania jej rozwoju i zniechęcenia adeptów doprowadziły. Zbytecznem byłoby opowiadać tu wszystkie przejścia tych stowarzyszeń, nadmienimy tylko, iż p. Olewiński zmuszony został skandalicznie przez własnych uczniów do usunięcia się z prezesowstwa, p. Poliński zaś wyczerpawszy wszystkie własne fundusze, złamany doznawanemi przykrościami i niepowodzeniem, postanowił sam porzucić stanowisko, na którem z takim pożytkiem dla rozwoju sztuki walczył, i dziś, o ile wiemy, zamierzył skruszyć ołówek stenografa, który go tyle trudów kosztował.
Te kilka słów widzieliśmy się zniewoleni wypowiedzieć jako nieodzowne objaśnienie stanu sztuki stenograficznej w Galicyi, i jako wstęp do zamierzonego tu rozbioru najnowszych książek polskich w dziedzinie stenografii. Dziś ograniczymy się na dziełku, którego tytuł położyliśmy na czele niniejszego przeglądu.
Odczytawszy tytuł tej broszurki o kilkunastu stronnicach druku i kilku tablicach autografowanych, sądziliśmy, iż znajdziemy w niej system oryginalny, tymczasem otwarłszy dziełko, spotykamy w niem znów usiłowanie nowej przeróbki Gabelsbergera. Autor powiada w przedmowie, iż z praktyki przekonał się, że ani system p. Olewińskiego, ani p. Polińskiego nie odpowiada warunkom skoropisma i naturze naszego języka, że wspomnieni przekładcy Gabelsbergera zbyt niewolniczo trzymali się niemieckiego mistrza i przez to systemy ich, stały się trudnemi do „wyuczenia i pismo niezrozumiałym, nieczytelnem. Wyższość wszakże przyznaje p. Suchecki systemowi p. Polińskiego.
Celem więc pracy p. Sucheckiego jest zreformowanie dotychczasowych przekładów Gabelsbergera na język polski, przez wprowadzenie znaków osobnych na każde brzmienie naszego języka, przez zniesienie wymaganego dotąd położenia głosek względem linii, a tem samem zrozumialszego i łatwiejszego do odczytania sposobu pisma. Zapewnia p. S., iż systemu jego wyuczyć się można w dziesięciu godzinach, i w tyleż czasu nabyć biegłości w pisaniu. Dziwimy się jaki cel mogą, mieć podobne przechwałki. Każdy uprawiający stenografią wie dobrze, iż istotnie biegła wprawa mechaniczna okupuje się miesiącami a nawet latami pracy, a nie kilku godzinami. Piszący niniejszy artykuł miał sposobność na sobie i na kilku innych osobach prawdę tę dostatecznie stwierdzić.
Ale przystąpmy do samej treści pracy p. S. i zobaczmy,o ile powiodła mu się założona poprawa systemów pp. Olewińskiego i Polińskiego.
Autor w pisemku swem traktuje tylko pisanie wyrazów, co do skróceń zaś odsyła do dzieł dwóch wymienionych stenografów polskich.
Najprzód widzimy, że p. S. popadł w błąd ten sam, który zarzuca dotychczasowym twórcom stenografii polskiej, zamierzył bowiem w piśmie swem ujawnić każdy dźwięk osobnym znakiem: tymczasem powiedzieć można, że głoski: a, z, ł, l, oznaczył jednym i tym samym prawie znakiem; jednym powiadamy, bo mała, niewyraźna różnica nie da się w szybkiem piśmie ołówkowem uwydatniać. Toż samo powiedzieć można o znakach: k i g, ś i ź, o i ą, c i dz. W ogóle alfabet p. S. nie wytrzymuje bezstronnej krytyki: autor wprawdzie zboczył od dogmatu Gabelsbergera, ale też nie usunął trudności zastosowania go do potrzeb naszego języka; poprzekładał tylko i pomącił znaki systematu niemieckiego i nic więcej.
Dalej i innych wad swych poprzedników nie uniknął p. S., pomimo iż to naznaczył za cel swej pracy i ku temu układał nowy alfabet. Zarzuca np. p. S. panu Polińskiemu, iż w piśmie jego niema różnicy między warta i wrata; pytamy się zaś p. S. czy podług jego pisowni wyrazy: ten, cena nie mogą również być przeczytane jako: tne, cna? Sądzę, że wad tych najlepsza nawet stenografia w zupełności uniknąć nigdy nie zdoła, bo opuszczając dla pośpiechu samogłoski lub je tylko symbolizując, liczyć zawsze wiele musi na biegłość i domyślność odczytującego. Trudno z oderwanego wyrazu napisanego stenograficznie (nawet wedle pisowni p. S ) domyślić się, czy napisano: bok, czy też bąk, łatwo jednak dojść prawdziwego znaczenia, gdy wyraz stoi wśród innych. Kto chce wyraziście pisać i nie omylić się w czytaniu, może tego, lubo ze szkodą pośpiechu, dokonać tak dobrze pismem p. Olewińskiego jak i p. Polińskiego, wypisując dokładnie jedna koło drugiej spółgłoski i samogłoski, co się też w imionach własnych lub innych wyrazach wymagających dokładności, zwykle czyni. Trudność wykonywania osobnych drzeworytów wstrzymuje nas od poparcia słów naszych kilkoma piśmiennemi przykładami.
Oceniając dobre chęci autora w przyłożeniu się do ulepszenia naszej stenografii, zmuszeni wszakże jesteśmy wyznać, iż w istocie autor nic trafnie nie zmienił i nie ulepszył z dotychczasowych prac Polaków nad stenografią Gabelsbergera: stworzył pismo bardziej oddalone od niemieckiego pierwowzoru, rozciąglejsze, żmudniejsze i posiadające te same wady, co systemy dotychczasowe.
Za szczęśliwsze ulepszenie uważamy nowy zmieniony system p. Polińskiego, bo ten oparty jest na studyach i na praktyce kilkoletniej; żałujemy tylko, iż p. Poliński nie wydał dotąd drukiem tego poprawnego kursu. Dowiadujemy się nakoniec, że p. Jackowski, uczeń szkoły p. Olewińskiego wydał obecnie obszerną książkę, której przedmiotem jest znów nowy przekład Gabelsbergera. O wartości pracy tej nic dotąd wyrzec nie możemy, po przejrzeniu zaś jej dokładnem i sprawdzeniu w praktyce zasad tam podanych, nie omieszkamy zdania naszego w tym względzie w następnym przeglądzie wypowiedzieć.
Leopold Mikulski
2010-02-10 autor: Krzysztof Smirnow