Début du siècle

Józef Poliński, póki żył, zasłaniał inne ciekawe osobowości, ludzi nie mniej od niego zaangażowanych w rozwój stenografii, dysponujących nie mniejszą wiedzą, a czasem świeższym podejściem. Oprócz stenografów parlamentarnych pojawili się nauczyciele stenografii, twórcy i adaptatorzy innych systemów oraz różni popularyzatorzy wywodzący się z grona adeptów sztuki: dziennikarze i akademicy.

Na początku XX wieku stenografia była już przedmiotem wykładowym w wielu szkołach średnich w Małopolsce, w szkołach handlowych i na prywatnych kursach oraz na uniwersytetach we Lwowie i Krakowie. Rozwój sztuki szedł ramię w ramię z aktualnymi modami intelektualnymi, np. w 1911 roku Juliusz Kriss uczył metody Gabelsbergera-Schrama dla języka esperanto. Zakładano towarzystwa stenograficzne polskie i dla innych języków, ale po śmierci Mistrza żadne nie zdołało zająć poczesnego miejsca i wkrótce zawieszało działalność.

Wybuch I Wojny Światowej zatrzymał wszelkie życie intelektualne na ziemiach polskich, nie ominęło to i stenografii. Dopiero z nadejściem niepodległej Polski znowu zaczęło się coś dziać. Warto jednak pokrótce opisać postacie, które odcisnęły najgłębsze piętno na tym okresie, kiedy tytani-założyciele już odeszli, ale stenografia wciąż była sztuką młodą i dla wielu ciekawostką.

Karol Czajkowski

❯❯ biogram ścisły (inna strona www)

Urodził się 23 października 1873 roku. Stenografii nauczył się jeszcze w gimnazjum na kursie Józefa Polińskiego. Zaraz po maturze pracował jako stenograf parlamentu galicyjskiego we Lwowie. W tym czasie studiował na wydziale filozoficznym matematykę i fizykę. W roku 1898, zaraz po studiach, uzyskał uprawnienia nauczyciela stenografii i przez następną dekadę nauczał jej w większych miastach Galicji, jak Buczacz, czy Rzeszów. Do jego uczniów zaliczał się niejaki Bardyn, twórca stenografii ukraińskiej (wówczas - ruskiej). Później został także członkiem komisji egzaminacyjnej stenografii we Lwowie.

Jeszcze przed śmiercią Mistrza Polińskiego w roku 1901 pracował jako autograf jego podręczników, czyli to jego piękne i precyzyjne znaki służyły jako przykłady, wzór i pomoc dla uczniów sztuki. Jak pisze Stefania Bobrowska w „Dziejach stenografii”:

W dziełach stenograficznych, które mają dać wzór pisma, pismo jest rzeczą ogromnego znaczenia, a stosunek pisarza do autora jest taki, jak wirtuoza do kompozytora.

Jako wirtuoz Polińskiego autografował Czajkowski jego Stenografję ruską w roku 1891, Stenografa polsko-ruskiego z roku 1892, a także Stenografa.

Metodyka Czajkowskiego

Pierwszy własny podręcznik wydał w roku 1900. Choć nauczał w nim systemu Polińskiego, przecież zawarł w nim swoje pierwsze idee. Za właściwe jego dzieło uważa się podręcznik z roku 1908. Jak sam twierdził, nie miał intencji tworzyć nowego systemu, a jedynie przyczynić się do usunięcia najbardziej rażących niekonsekwencji, w efekcie uczynienia tego systemu wyraźniejszym i czytelniejszym. Jako matematyk poszukiwał rozwiązań opartych na logice. Jemu przypisuje się wprowadzenie pojęcia grup zgłoskowych, czyli charakterystycznych sylab i grup sylab ujętych w dedykowane znaki. Największy wkład własny miał Czajkowski w zaawansowanych częściach systemu, tj. sztuce skracania wyrazów w zdaniach i samych zdań. Oddalił się tu znacznie od Polińskiego wprowadzając ścisłą systematyczność etymologiczną, odróżniając z matematyczną dokładnością pnie od przedrostków, przyrostków i końcówek.

Znaczniki Czajkowskiego

Uważał, że choć skracanie wyrazów w zdaniu pozostawić należy samemu stenografowi, winno się ono oprzeć na pewnych regułach, aby zapis był czytelny dla każdego znającego system stenograficzny. Reguły należy wyprowadzić z prawideł mówienia, a przede wszystkim myślenia. Związek wyrazów w zdaniu może być gramatyczny lub logiczny. Na podstawie związku gramatycznego forma danego wyrazu może być zależna od innego (co wie każdy, kto uczył się polskiej gramatyki), a zatem można końcówkę taką opuścić, np. „pięknego krajobrazu” = „pięknego krajobraz”. Związek logiczny wyrazów w zdaniu objawia się tem, że znaczenie jednego wyrazu może być zależne od jakiegoś innego wyrazu w zdaniu, a ponieważ znaczenie wyrazu mieści się w pniu, zatem skracanie, opierające się na związku logicznym jest skracanie pni. Odczytanie skróconych wyrazów w obu powyższych przypadkach opiera się na ich związku w zdaniu, dlatego nazywamy ten sposób upraszczania pisma skracaniem wyrazów - pisał w swoim podręczniku.

Skracanie zdań, zdaniem Czajkowskiego, może zostać uczynione w ten sposób, że mniej ważne wyrazy opuszcza się, a wypisuje te, które zawierają myśl główną, pod warunkiem, że opuszczone wyrazy dadzą się odtworzyć. Przykładowym wyrazem, który często można opuścić jest się.

Wyrazy obce

Krytykowano go za to, co on sam uważał za największą zaletę jego innowacji: ścisłe reguły i definicje. Uważano, że rozróżnianie końcówki -kość od wyrazu kość to już pewna przesada. Nie zgadzano się z jego postulatem rozróżniania l i ł.

Czajkowski pod koniec życia zdradził, że zawiedziony dowolnością i niekonsekwencją głównego nurtu systemu Polińskiego postanowił stworzyć własny system, oparty na Polińskim, ale konsekwentny, prostszy, bardziej jednolity. Niestety, nie ogłosił go nigdy.

Puryści kontra sprinterzy

Prace Czajkowskiego wydzieliły wewnątrz nurtu ewolucji systemu Polińskiego dwa konkurujące prądy dyskusyjne: jedni uważali, że system winien dążyć do doskonałości pod względem ścisłych reguł i definicji, konsekwencji i prostoty, drudzy uważali, że koronnym i podstawowym celem stenografii winna być prędkość, a zatem reguły należy pod jej kątem naginać, a nawet, gdy trzeba, łamać. Spór ten po dziś dzień nie został rozstrzygnięty.

Nie zaczął się oczywiście w Polsce. Już niedługo po pracach Gabelsbergera pojawił się konkurencyjny system autorstwa Wilhelma Stolze. Oparty został o zestaw ścisłych reguł pisarskich, np. dla dźwięków podobnych - podobne znaki, ale też o najnowsze badania językoznawcze nad językiem niemieckim. Przykład konkurencji tych dwóch wielkich, podstawowych dla stenografii światowej systemów, pokazuje, że trudno przyznać prymat którejkolwiek z tych opcji: z jednej strony słuszne się wydaje, by znaki pisma dopasowane były do częstości i powiązań dźwięków, którym odpowiadają, z drugiej trudno się nie zgodzić, że znaki poukładane zgodnie z regułami fonetyki danego języka lepiej oddają jego istotę, a zatem też tworzą system łatwiejszy do nauki i dalszego rozwoju. Żadna z tych opcji nie wygrała w Niemczech. System Gabelsbergera utrwalił się na południu, system Stolze na północy kraju.

Dowodzi to także niesamowitego potencjału, jaki kryje się w piśmie stenograficznym - dwa konkurujące ze sobą systemy nie zdołały pokonać swojego przeciwnika ani wykazać wyższości na polu szybkości, biegłości, estetyki i prostoty.

Leonard Janiec i Maksymilian Mesuse

Choć panowie ci działali już na początku wieku XX, zalicza się ich do szkoły lwowskiej. Ich główną zasługą jest przepięknie kaligrafowany podręcznik „Wykład stenografii polskiej” według systemu Gabelsbergera-Polińskiego z roku 1912. Połączył ich brak pieniędzy. Z początku każdy z nich pracował w cichości nad własnym podręcznikiem, lecz policzywsszy spodziewane koszty nakładu - cud! - postanowili połączyć siły. Współpraca okazała się owocna. W 1910 roku założyli „Lwowską Szkołę Stenografii”, w której nauczali. Zajmowali się też popularyzacją sztuki na powszechnych wykładach organizowanych przez Politechnikę Lwowską.

Niech o reszcie zaświadczą obrazki z podręcznika:

Inne zabory

Początek wieku XX dał nam dojrzały system Polińskiego, który właśnie zwyciężył pozostałych konkurentów. Przejął energię wynalazców i racjonalizatorów, którzy po śmierci Mistrza Józefa rozwinęli skrzydła i wyprodukowali mnóstwo materiału, który stał się później pretekstem do zwoływania kongresów stenografów i prac nad ujednoliceniem jednego, wydawałoby się, systemu.

Tymczasem w zaborach, gdzie język polski nie posiadał uprzywilejowanej (lekko mówiąc) pozycji, pojawili się też wynalazcy i zapaleńcy.

Zgodnie z Dziejami stenografii Stefanii Bobrowskiej i Szymona Tauba, pierwszy przekład systemu Wilhelma Stolze (którego system zasługuje na osobne i szersze niż w Wikipedii omówienie na tych stronach) autorstwa niejakiego Bolesława Kwaśniewskiego gotowy był na 5 lat przed ogłoszeniem we Lwowie systemu Gabelsbergera-Polińskiego, tj. w 1856 roku (cytuję za Bobrowską):

Donosi mianowicie „Zeitschrift fuer Stenographie und Ortographie, herausgegeben von Dr. G. Michaelis” w Lipsku, w r. 1857, str. 122-126, że posiada przekład stenografji Stolzego na język polski, a przesłał go Bolesław Kwaśniewski, zagraniczny członek towarzystwa stenograficznego w Lesznie, temu towarzystwu w lutym 1856r. Czasopismo podaje krótki przegląd systemu do wiadomości swoich czytelników.

Jan Michał Gumiński

W roku 1900 „kandydat do posad sądowych” przy Sądzie Okręgowym w Warszawie, Jan Michał Gumiński, wydał przekład systemu Stolzego w 500 egzemplarzach hektografowanych pt. Stenografja polska podług systemu Wilhelma Stolzego.

❯❯ Więcej o Janie Michale Gumińskim.

Daniel Polakiewicz

Człowiek prawdziwie kosmopolityczny i o wszechstronnych zainteresowaniach. Urodził się w Warszawie, studiował we Wrocławiu, Berlinie i Paryżu, gdzie zdobył dyplom inżyniera. Stenografią zainteresował się w młodości i już w 1869 roku stenografował po niemiecku podczas nauki we Wrocławiu i później w Berlinie. W 1874 roku zdobył pierwsze miejsce w studenckim konkursie szybkości stenografowania w parlamencie pruskim. W 1878 roku przybył do Paryża i opanował metodę Prevost-Delaunay . Zwrócił uwagę na charakterystyczną cechę systemów geometrycznych, czyli unikanie pisania samogłosek, szczególnie w środku wyrazu. W kursywnych systemach Stolze, Stolze-Schrey, czy też Gabelsbergera, programowo dąży się do oznaczenia wszystkich głosek wyrazu. Po powrocie na tereny Polski w 1880 roku i po zapoznaniu się z istniejącymi polskimi metodami stenografii stwierdził (a jakże!), że zawierają nienaprawialne wady i postanowił stworzyć własny system. Na podstawie swoich doświadczeń ze stenografią geometryczną uznał, że idealny dla języka polskiego będzie system pośredni, tj. taki, gdzie samogłoski oznacza się wyraźnie, ale w niedużej liczbie, czyli nie wszystkie. Do zbudowania alfabetu wybrał metodę kursywną czyli graficzną. Zasady stworzonego przez siebie systemu ujął w niewielkiej książeczce wydanej w roku 1907. Wykładał swoją metodę w Amerykańskiej Misji Metodystów w Warszawie, gdzie nauczał też stenografii angielskiej wedle własnego pomysłu, niemieckiej Stolze i francuskiej Prevost-Delaunay.

Niezależnie od pracy nad stenografią w roku 1876 ogłosił w Paryżu tzw. Stenotelegrafię, czyli metodę stosowania stenografii (a właściwie stenotypii) w pisaniu telegramów.

Mieczysław Elsner Napolski

Po berlińskich pracach Bronisława Kohza z roku 1899, czy poznańskim sukcesie podręcznika Samouczek stenografji polskiej autorstwa Franciszka Mellina z roku 1904, nauczyciel „wiadomości handlowych” z Poznania Mieczysław (pseudo Elsner) Napolski wydał w 1911 roku podręcznik dla szkół i samouków

System Napolskiego

Skróty kupieckie cz.1

Skróty kupieckie, Napolski, cz. 2

Podręcznik Napolskiego doczekał się kilku wydań, co świadczyć może o sporej popularności systemu w poznańskiem, jednak brak danych, jak to było naprawdę.

Popularyzatorzy

Obok twórców systemów stenograficznych (oraz ich uczniów) znać było osoby, które dały się zafascynować sztuką szybkiego pisania i w ramach, lub obok, swojej codziennej działalności poświęcali się dziełu krzewienia wśród rodaków wiedzy o tej tajemnej sztuce.

Za najwybitniejszego uważa się Ludwika Jenike , dziennikarza i wieloletniego redaktora Tygodnika Ilustrowanego w Warszawie. Od połowy XIX w., a zatem na długo jeszcze przed pojawieniem się pierwszego powszechnego, polskiego systemu stenograficznego, bacznie obserwował rozwój sztuki na świecie i badał na własną rękę różne systemy, o których pisał artykuły. W artykule z numeru 8/IV z roku 1864 Tygodnika Ilustrowanego zadeklarował wiarę, iż stenografia jest pismem równoważnym pismu długiemu (czyli literkom), lecz o wiele je przewyższającym pod względem ekonomii i szybkości, a zatem siłą rzeczy musi kiedyś wyprzeć stare alfabety, byle tylko dorobić się jednolitego systemu dla języka polskiego. Zdawał sobie sprawę, jak ważne dla upowszechnienia pisma są częste z nim kontakty przez książki, gazety, a nawet szyldy i reklamy sklepowe. Pisał: A niema zawodu praktycznego, niema gałęzi wiedzy ludzkiej, w którejby skoropismo nie było prawdziwem dobrodziejstwem.

Leopold Mikulski, członek Galicyjskiego Towarzystwa Stenograficznego, pisał artykuły „O znaczeniu i doniosłości stenografii” do polskich gazet w zaborze austriackim (Opiekun domowy w 1865 r., Kłosy w r. 1866). Angażował się też w dyskusje o rozwoju systemów stenograficznych pisząc, często zjadliwe, ich recenzje. Jedną z nich przytaczam na tej stronie.

Mecenasem pierwszych stenografów był przemysłowiec i pionier polskiego (i nie tylko) przemysłu naftowego Stanisław Szczepanowski , który zamawiał stenografowanie swoich przemówień, za co bardzo dobrze płacił. W podróże służbowe zawsze zabierał ze sobą stenografów i w ten sposób, uważa się, dał dobry przykład innym instytucjom, które zaczęły również zatrudniać stenografów do protokołowania obrad.

Jak pisze Stefania Bobrowska: Potem to upadło.

Ze Lwowa w świat szeroki

Powyższe krótkie rozdziały nie wyczerpują listy wybitnych stenografów, którzy swoją przygodę ze sztuką zaczęli we Lwowie pod skrzydłami Ojców-założycieli. Nie wymieniłem przecież nawet Romana Polińskiego, syna Mistrza, który po jego śmierci przejął na czas pewien pałeczkę twórcy systemu. Nie uznałem za słuszne zanudzać czytelników postaciami Hommego, Bojarskiego, czy Resla, wybitnych nauczycieli i twórców systemu Polińskiego oraz pochodnych. Dość rzec, że z początkiem wieku XX polska stenografia stopniowo znajduje nowych adeptów w innych miastach, nie tylko Galicji, ale też i pozostałych zaborów. Nie był to ruch masowy, stenografia nigdy (powtarzam: nigdy) nie zdobyła szerokiej popularności wśród Polaków, w przeciwieństwie do naszych zachodnich sąsiadów. W pierwszym numerze „Przeglądu stenograficznego” z roku 1911 napisano: Mimo że cała historia dotychczasowego ruchu stenograficznego wykazuje wciąż zmaganie się dobrej woli jednostek z ciężkimi warunkami pracy i z obojętnością jeśli nawet nie apatją ogółu, mimo upadku już 7-miu czasopism (…).

Dla złagodzenia gorzkiego smaku ośmielę się tu nadmienić, że w tym czasie wciąż nie istniało państwo polskie, a zatem też zapotrzebowanie na pracę stenografów polskich było marginalne. Działał parlament galicyjski, ale to właściwie wszystko, w zaborach rosyjskim i pruskim język polski stanowił tylko ciekawostkę turystyczną wymierającej mniejszości narodowej. Zatem wciąż stenografia polska istniała niejako obok metody niemieckiej i ew. rosyjskiej (tu brak danych). Dopiero odzyskanie niepodległości skierowało energię adeptów ku nauce metody polskiej.

A jednak rosło. W roku szkolnym 1901/1902 w Małopolsce wykładano polską stenografię w 16 szkołach średnich ogólnokształcących 884 uczniom. W roku 1907/1908 liczba szkół wzrosła do 33, a uczniów do 944, rok później liczono już 1483 młodych adeptów stenografii. Oprócz tego stenografia stała się przedmiotem wykładowym w prywatnych szkołach i kursach handlowych oraz na uczelniach wyższych. W tym czasie jednak stenografów praktycznych, tj. zawodowo parających się sztuką było wciąż niewielu, choć wzrastało na nich zapotrzebowanie.

Wkrótce miały nadejść wydarzenia, które zmienią obraz polskiej stenografii z hobbystycznej ciekawostki w powszechnie stosowane narzędzie, lecz na razie tylko nieliczni nauczyciele otwierali swoje szkoły w Warszawie, Poznaniu i Łodzi, nauczając praktycznie na indywidualnych korepetycjach pojedynczych uczniów.


2010-02-10 autor: Krzysztof Smirnow